Ale wcześniej miałam przecież wielkie blogowe plany i całkiem sporo rękodzieł do pokazania.. nalepiłam się solnych aniołków, z Julką wycinałyśmy i ozdabiałyśmy solne kształty, a nawet udało nam się wspólnie stworzyć solną płaskorzeźbę Twillight Sparkle! (niestety, nieodporną na kontakt z podłogą).
Do tego przecież uszyłam takie ładne laleczki, które dziewczynki dostały pod choinkę i wreszcie przygotowałam ich zdjęcia..
No i jeszcze naszyłam się filcowych broszek w kształcie warzyw dla Trzylatków (gdy 1/3 była gotowa rodzice zauważyli, że przecież będzie afera i muszą być jednakowe, więc ostatecznie 22 marchewki).
A! i jeszcze przemalowałam lalkom buzie. Tak mnie do tego trzęsło, że poszłam do pepco, kupiłam w przecenie za 6zł pseudobarbie i teraz jest to Julki najulubieńsza z barbiów (dostały od cioci w międzyczasie takie prawdziwe). Czad, co nie? :) ale te zdjęcia jeszcze nie gotowe.
Uszyłam też 2 sukienki dla Julki, w tym jedną własnoręcznie malowałam pastelami do tkanin w motyle.Naszyłam też trochę barbiowych ubranek, może też im zrobić sesję..?
A dokładnie wczoraj, natchnięta przez sąsiadkę Jareckiej, zainspirowana La Lilu, skomponowałam filcowe kwiaty do włosów. Lubię filc :)
no to co by tu najpierw..?
A tu jedna ze wspomnianych niegdyś ślubnych parek, których zdjęcia przepadły wraz z wirusem na karcie sd.. na szczęście odwiedzam czasem Ewelkę, a ona łaskawie eksponuje te moje wypociny w przedpokoju, to se pstrykłam i wrzucam, a co!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz