piątek, 2 maja 2014

Myszki dwie

Mniej więcej w czasie, gdy publikowałam poprzedni post, powstały czapeczki na sezon wiosna/jesień.
Taa, wiem.. mam taki poślizg w blogowaniu, zarówno czynnym, jak  i biernym, że uzbierało mi się niemal 800 nieprzeczytanych postów.. :0
Geneza:
Spacer. Julka w berecie (na zimową czapę uszatkę już za ciepło), uszy wciąż na wierzchu, a jak  nie uszy to czoło i odsłonięte zatoki. Każda matka ma jakiegoś fioła, ja mam na punkcie uszu i zatok właśnie. Trybi-trybi "to może samej uszyć.." trybu-trybu "taka nie za ciepłą, ale na uszy i głęboko na czoło.." tryb-tryb-tryb "jak Myszka Minnie nie przymierzając. No kurcze, uszy przecież też można!"
Jeszcze tego samego dnia los czarnych ciążowych legginsów został przesądzony. Następnego zaś prototyp okazał się za ciasny na trzylatkę i dostał się w spadku młodszej siostrze. Zatem przesądził się los czarnego T-shirtu, z którego akurat wyrosłam :) Przy okazji olśniło mnie, że kiedyś koleżanka obdarowała mnie  w celach recyclingowych czerwoną piżamą w kropki - ideolo! Szyjąc drugi egzemplarz dopracowałam ten dziubek na środku, w pierwszej przy odszywaniu się zgubił..
Bardzo trudno o zdjęcia na modelach żywych, kto próbował, ten wie ;) W każdym razie przy poprawnym nałożeniu czapy, uszy stoją.
Na koniec nadmienię, że wszystkie babcie na dzielni się oglądają, a co śmielsze sąsiadki czynią sympatyczne uwagi. Właścicielkom też się podoba. Zwłaszcza Julia domaga się czapy nawet gdy pogoda nie wymaga, natomiast Ania wyjątkowo rzadko ją zrywa, w stosunku do innych czapek :> Ja zaś najbardziej jestem zadowolona z tego, że spełniają swoją funkcję i nie muszę co chwila czapek dzieciom poprawiać.
Uszyte na maszynie, ręczne wykończenie uszu (pikowanie?), pomysł i projekt mój, inspirowany postacią z popularnej kreskówki :)

Pozuje tylko jedna i ta sama myszka. Druga na zdjęciach wychodzi rozmyta ;)
EDIT: Dla tych, co lubią te klimaty - patrzcie, co ta Martyna znowu wymyśliła! klik :)))