...a jeszcze przed Bożym Narodzeniem uszyłam polarową chustkę na szyję. Miała być dla Ani, ale okazała się za szeroka na niemowlaka. Dostała ją więc Julka. Okazała się za szeroka również na niemaltrzylatka, ale i tak ją nosi.
Dla Ani skroiłam już nową, mniejszą, ze ścinków po tej pierwszej, wzorując się na fasonie Martyny, o tym tutaj. Oczywiście jeszcze jej nie pozszywałam, może w czerwcu...
Btw, uszyłam ją z czapki reklamowej pewnej czekolady z mleka fioletowych krów, więc i czapka jest fioletowa, a nie niebiesko-popielato-niewiadomojaka, jak twierdzą zdjęcia. Musiałam też przykryć biały napis na samym środku, zwłaszcza, że był do góry nogami. Szukając jakiejś fajnej aplikacji, w folderze z inspiracjami znalazłam zdjęcia karuzelki z filcowymi zwierzaczkami - miś podpasował mi idealnie figurą i słodkością, ale kolorystycznie już nie teges. No ale skoro to odzienie zimowe to i polarny bardziej pasuje od baribala, nie? Niestety nie mam linku do źródła, ale zaznaczam, że wzór nie mój. Wykrojony oczywiście z tej samej flanelowej pieluchy, z której jest lewa strona chustki, a która została mi jeszcze po tej owcy.
A skoro o Świętach i szyjogrzejach mowa, to taki otulacz wydłubałam na palcach:
Dostał się mojej Mamie :)
Piękna chustka, Julka podrośnie i jeszcze ją będzie nosić. A szyjogrzej speraśny:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń